piątek, 7 grudnia 2012

Zimno. (cz.I)


Nadeszła zima. Czy Marta na nią czekała? Oczywiście. To zima kilka lat temu przyniosła jej doświadczenia,  do dziś odciskające się na jej rzeczywistości. Z sentymentem i subtelnym uśmiechem wraca wspomnieniami do tamtych chwil zawsze wtedy, gdy płatki śniegu rozpuszczają się na jej nosie. Zdarzyło się to dziś, właśnie wtedy kiedy już była spóźniona do pracy przez zepsutą suszarkę. Jeszcze wilgotne włosy schowała pod szal i energicznie pomaszerowała mając nadzieję, że nikt nie będzie jej potrzebował z samego rana. Śnieg pokrzyżował te plany.

Nie mogła się oprzeć potrzebie zatopienia we wspomnieniach i przez kilka minut stała zwrócona twarzą ku niebu. Jak zawsze gdy wracały czuła narastające ciepło i nie tylko w okolicy serca (co było oczywiste), ale i podbrzusza, które domagało się powtórki zainteresowania i pieszczot. Tylko On potrafił ją tak dotykać. Sama myśl o Patricku budziła w niej gorącą namiętność. Jak długo jeszcze będzie tak reagować? Czy to możliwe, że już zawsze?
 Wbiegła do biura z mokrą twarzą wpadając na poirytowanego szefa.
- Przepraszam. Miałam problem z suszarką- wydukała.
- Tak wita się szefa? - powiedział z tym swoim rubasznym uśmieszkiem, który zawsze jej przeszkadzał.
 -Ma Pan rację. Dzień dobry. Obiecuję, że to się nie powtórzy-obiecała, sama w to nie wierząc.
- Na biurku masz dokumenty. Raport ma być najpóźniej do 10!-wysyczał widząc brak zainteresowania.
Odruchowo spojrzała na zegarek. Była 8:24 i doskonale wiedziała, że skrupulatne przygotowanie raportu zajmie jej więcej czasu niż ten, który dostała.
- Oczywiście. Będzie tak jak Pan sobie życzy- dodała z wymuszonym uśmiechem.
Wydawało jej się, że usłyszała "Szkoda, że tylko z tym", ale dla własnego dobra i spokoju myśli wolała o tym natychmiast zapomnieć. Miała świadomość tego, że Dyrektor był zainteresowany nie tylko jej kwalifikacjami zawodowymi. Jednak już po kilku dniach w Firmie, gdy padło zaproszenie na wspólną "integracyjną" kolację odpowiedziała, że wieczory spędza z kimś, kto jest bardzo zaborczy i nie sądzi by był zachwycony jej wyjściem. To póki co wystarczyło, żeby szef trzymał się na dystans. Oczywiście na tyle, na ile to możliwe przy jego samczym podejściu do kobiet. Z zamyślenia wyrwał ją trzask zamykanych drzwi. Zrzuciła z siebie pośpiesznie płaszcz, zauważając napierające na materiał koszuli nabrzmiałe brodawki.
-Cholera! Całe szczęście, że ten zbok tego nie widział- powiedziała do siebie pocierając przedramionami piersi po to, by je wyciszyć. Na tyle, na ile to możliwe mając świadomość tego co stanie się wieczorem.

3 komentarze: