sobota, 9 lutego 2013

Fucking voices!

Zdarza Ci się słyszeć wewnętrzne głosy? W jakich sytuacjach? Ich liczba wzrasta w momentach zagrożenia , niepewności czy w stanach melancholii? Słuchasz ich czy ignorujesz?
Mówić chcę o głosach słyszanych przez każdego z nas. Co z tym robimy jest sprawą indywidualną. Zupełnie niesłusznie przyznanie się do ich obecności i rozmowa o nich jest tabu ze względu na postrzeganie jako objaw zaburzeń zdrowia psychicznego np. schizofrenii. Jednak jest w tym wiele złego PR`u jak to często bywa. Według wszelkiej informacji głosów wewnętrznych ignorować nie trzeba a nawet nie można. Są wyrazem naszej intuicji, obaw czy "sumienie". Ile korzyści może przynieść dialog z nimi zależy od nas samych.

Nazw tego zjawiska w literaturze psychologicznej znaleźć można bez liku. Niezależnie czy będą dla Ciebie głosami, ministrami czy podosobowością -one istnieją i samego zjawiska nazewnictwo nie zmieni.  Czasem mówi do Ciebie stłumiony mały łobuz, karany w dzieciństwie za figle albo wojowniczka, którą przecież dziewczynce być nie wypada. Najczęściej jest to jednak głos asekuracji i kontroli. Dlaczego? Ze względu na strach, jako najintensywniejszy katalizator naszych działań lub ich braku. To jedna z najwcześniej rozwijających się cech, Nie może być tak, że podporządkowujemy się mu bezwiednie i w pełni stając się biernym obserwatorem pociąganym za sznurki wewnętrznego 'policjanta' lub "rodzica". Oddasz mu stery?

A może jesteś notorycznie strofowany przez wewnętrznego krytyka? Budowane codziennie poczucie wartości niszczy jedną uwagą jak domek z kart lub zabiera satysfakcję z dokonań jednym "mogło być lepiej"," nie ciesz się, to nie twoja zasługa"? Jak prowadzić z nim dialog? Przeprogramuj go. I zamiast wierzyć w jego "jesteś beznadziejny" spójrz na siebie najlepszego jaki możesz być. Utrzyj mu nosa. Zdajesz sobie sprawę z tego, że to może być echo słów wypowiadanych przez kiepskiego szefa lub toksycznego partnera nawet wiele lat później? To sygnał, żeby popracować nad faktycznym obrazem siebie i patrzeniem własnymi oczami. Jeśli tego nie zrobię/zrobisz stanie się to piętą Achillesową.
Warto dokonać analizy tego co słyszymy i sprawdzić "kto" dominuje w wewnętrznym głosów tłumie. Postaci może mieć wiele. Oprócz "krytyka" pojawić się może "niespełniona gwiazda", "leser", "łobuz" i....o tym za chwilę. Przysłuchaj się im życzliwie i bez oceny. Wiesz, że można znaleźć w nich źródło dodatkowej energii ściśle powiązaną z Twoją osobowością? Kiedy czujemy się rozdarci? Często kiedy "głosy" walczą ze sobą albo Ty z nimi. Nie muszę chyba nawet pisać, że działa to destrukcyjnie wywołując dodatkowe napięcie. Podosobowości są neutralne. To my próbujemy nadać im wartość. Jedne budzą przychylność a inne odrazę czy niechęć. Czy tak? Co nam odpowiada-faworyzujemy, co nie- spychamy w cień. Tak to określił Jung. Złowrogie mogą stać się skutki prób "wydziedziczenia" danego ministra. Co więcej? Mogą pojawić się zaburzenia emocjonalne.
Podosobowości przemawiają do nas również w formie snów. Typowym przykładem może być zagłuszanie własnej, zmysłowej natury przez kobiety. Pojawiają się erotyczne wizje, które jako katoliczka, pruderyjna i dobra kobieta mieć nie powinna. Oczywiście według samej zainteresowanej i jej życia w danym schemacie.
Kiedyś odrzucone fantazje i potrzeby wracają jak bumerang. Raz pukają Cię w czoło a raz dają kopa w dupę.
Czym było moje wcześniejsze "i...." ? Najczęściej ignorowanym, wypieranym ministrem. Ministrem budzącym wstyd. Przecież jako dojrzałej jednostce nie wypada przejawiać cech niewinnego i bezbronnego dziecka. Cytując klasyka " to takie niemęskie";) A właśnie tą postać powinniśmy pielęgnować wyjątkowo czule i ostrożnie.
Powszechnym zjawiskiem jest również unikanie osób, które przejawiają przez nas zagłuszane cechy. Momentami zamienia się to nawet w otwarty atak. Z czego to wynika? Konflikt z danym ministrem przenosi się na płaszczyznę realnych relacji międzyludzkich. W obydwu przypadkach ważna jest współpraca. Zagadnienie części społeczeństwa dość obce. Postanowieniem moim jest dbanie o wewnętrzne dziecko i oswajanie 'krytyka' mając świadomość, że jego osądy nie są bezpośrednio moje (o tym wspominałam wcześniej). Co mi to przyniesie? Wzrost koncentracji i kreatywności i niezachwiane poczucie własnej wartości. Czy warto? Sam podejmij decyzję.
Ktoś zapyta jaki jest cel lub znaczenie procesu dialogu z głosami? Chyba , trafnym określeniem będzie-rozwijanie świadomego ego. My- jako całość. Znajomość różnorodności niesie nieograniczoną możliwość wyboru. Najgorszym jest zaprzeczanie samemu sobie i udowadnianie, że czegoś nie ma.

W temacie głosów polecam dwie pozycje książkowe przeze mnie przejrzane już jakiś czas temu " Powrót do swojego wewnętrznego domu" J. Bradshowa i "Jak zamienić destrukcyjną krytykę w twórcze wsparcie" Hala i Sidry Stone.

Udanej lektury i miłej pogawędki z Twoimi ministrami życzę;)


1 komentarz:

  1. Kto pozwoli żyć - tam gdzie już nie ma nic?
    Kto przygarnie mnie, a kto weźmie ciebie?
    Kto był pierwszy z nas, kto pierwszy - ty, czy ja?
    Światło Dnia, czy Ciemność Nocy?

    To był klasyk, Veronique - tamten, o którym wspomniałaś to tylko imitacja :)

    Głosy, o których piszesz to natłok myśli rozsadzających mi łeb, w których dominuje strach, co zagnieździł się we mnie i nawet powtórzone setny raz kłamstwo "jestem silny" paradoksalnie nigdy nie stanie się PRAWDĄ.....

    Nie żyję w zgodzie ze swoją dwoistą naturą - nie wiem nawet, jak mógłbym żyć z nią w zgodzie, a dalej rzucam się, jak ryba w sieci....brakuje przestrzeni i powiewu nowego powietrza, tak - właśnie sobie to uświadomiłem po obejrzeni filmu "Into the wild" Seana Penna.

    Nie mam gdzie uciec....

    OdpowiedzUsuń