Jak wiesz już dobrze, piszę tylko wtedy kiedy mam o czym. A nie jak mówi "higiena bloga" codziennie. Ach, ta moja przewrotność i buntownicze alter ego ( może kiedyś o nim napiszę;)). Dziś nastał kolejny czas. Czas na to by podzielić się z Tobą opinią o książce Andrzeja Pilipiuka "Szewc z Lichtenrade". Tytułem wstępu powiem tylko, że to czytadło wpadło w ręce me podczas wizyty w Bibliotece Miejskiej kiedy to okazało się, że żadna z zamówionych przeze mnie pozycji nie wróciła. Z niezadowoleniem sięgnęłam na półkę zwrotów i wyciągnęłam "Szewca..". Nie czytałam opisu, nie kojarzyłam autora, stwierdziłam po prostu -poznam kogoś nowego. Tak też się stało.
Niespełna 40-letni autor, archeolog z wykształcenia zadebiutował w 2006 r. opowiadaniem "Hiena"- przypadł mi do gustu. Najbardziej znane są opowiadania o Jakubie Wędrowyczu -bimbrowniku oraz cykl o kuzynkach Kruszewskich trafiły na listę 'do przeczytania'. W swoich utworach łączy wątki historyczne, naukowe z ciekawą fabułą.
Wierzysz w alternatywne światy? Inny wymiar? W to co nieracjonalne" ? Sięgnij po "Szewca..." . Zbiór dziesięciu opowiadań, które zaciekawią wszystkich tych, którzy lubią to co niedopowiedziane. Fakty mieszają się z odrobiną irracjonalności. Wyobraź sobie Hitlera, wysyłającego swojego esesmana z samobójczą misją w inny wymiar (jeden z wielu odnalezionych) . Wysłannik ma zdobyć zaawansowaną technologicznie broń, która Wodzowi pozwoli wygrać wojnę. Trafia do świata, gdzie Hitler (Dolfie) zbiera na czynsz malując bohomazy i w pożyczonym garniturze wygłasza peany na temat genialnego wpływu słowiańskiej kultury na jego germański pędzel, a Goering- ćpun wędruje od śmietnika do śmietnika licząc na łup zapewniający mu kolejną dawkę morfiny.
W zbiorze znalazło się kilka opowiadań o Robercie Stormie- fascynatcie kuriozalnych zagadek .
Poznacie również doktora Skórzewskim walczącego z wszawicą i własnymi urojeniami. Jest też Tomasz Olszakowski- archeolog, któremu wygrać z wójtem pomogły starolapońskie rytuały.
„Z
tego, co zanotował zleceniodawca, jakiś Niemiec z SS zamówił nowe
oficerki.
Dał nawet zaliczkę. Parokrotnie przychodził, jakby chciał skontrolować
postępy
prac. Za którymś razem, wykorzystując, że rzemieślnik zajęty był
wybijaniem
otworów w skórze, wyciągnął lugera i niemal z przyłożenia strzelił
mu
w głowę. Wedle współpracowników ofiary zabrał kilka drobnych narzędzi i
znikł.”
Sama forma, czyli opowiadania zachęcić powinna tych, którzy nie lubią długich historii ze szczegółowymi opisami, a działające na wyobraźnię frapujące, krótkie treści. Zapewnią Ci udany czytelniczo wieczór-tego jestem niemal pewna.
Niestety to co dobre szybko się kończy. Książka A.Pilipiuka jest już historią. Teraźniejszość wypełnia mi słowo pisane przez noblistę z roku 2006 Orhana Pamuka w postaci dzieła " Nazywam się czerwień"- o czym przeczytasz w jednym z kolejnych wpisów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz