niedziela, 13 stycznia 2013

Champ de bleuet..

Wsunąwszy stopę do ciepłej wody zauważyłam kontrast czerwonego lakieru z białym licem wanny. Aksamitny dotyk piany otulał moje łydki, uda by objąć mnie całą. Piana- parawan mojej nagości.
Kąpiel nie jest dla mnie codziennym obmywaniem-usuwającym brudy dnia- a rytuałem mojej refleksji i galopujących myśli. Ablucja trwa niewiele ponad 60 min. Ani mało, ani dużo. Idealnie by "namoczyć' myśli i wraz ze spadającą temperaturą wody- spadła temperatura podejmowanej koncepcji. Tematem byłeś Ty. Tak Ty, w chabrowych oparach musującej kuli zakupionej gdzieś przypadkiem. Pojawiające się bąbelki delikatnie masowały i pieściły moją skórę... Płatki chabrów z olejkiem pozostawały na niej, ograniczając jej wolność i suwerenność, drażniąc ją. Ty natomiast uwalniasz moje myśli...Elektryzujesz je...Z każdym kolejnym oddechem- widząc wyłaniające się moje krągłości -oswajałam się z Twoją obecnością w moim życiu i w mojej świadomości. Ta druga płaszczyzna jest bardziej oporna na nowych bywalców. Nieufna i podejrzliwie zerkająca w Twoim kierunku. Teraz już przyjaźnie Cię wita-tak jak ja. Odczuwalne prawda? Opuszczając mój azyl czułam ukojenie i poczucie jedności z Tobą -mój duchowy powierniku. Osuszając ciało uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze. Zaskoczenie zniknęło.

4 komentarze:

  1. ach te twoje hedonistyczne myśli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mag w tym wpisie niewiele jest hedonizmu mojego:D Stosunkowo niewiele;)

    OdpowiedzUsuń
  3. taaaaak.....nie trzeba terapeuty.....Veronique jest antidotum na wszelkie wątpliwości i lęki.....i światłem w powrocie do tej cienkiej linii normalności łączącej mnie ze światem.....

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko po której stronie jest normalność;)Antidotum...dziękuję.

    OdpowiedzUsuń