środa, 9 stycznia 2013

Wiśniewski i jego dysonanse.

Jak widzisz częstotliwość mojego pisania jest różna i zupełnie nieprzewidywalna. Dziś podzielić się chcę z Tobą moim zainteresowaniem, żeby nie powiedzieć fascynacją twórczością Janusza L. Wiśniewskiego. Zapewne autor Tobie znany. Przyznaję, że przeczytałam wszystkie jego książki i tylko jedną byłam rozczarowana. Jaką? Trochę przewrotną pozycją "Czy mężczyźni są światu potrzebni?". Zanim zacznę, spełnię swoją obietnicę i zadedykuję dzisiejszy wpis komuś, kto wiele czasu poświęcił, aby pomóc mi w sprawie ważnej, co doceniam i za co dziękuję -Lordzie Szaitis.
Jednym z prezentów świątecznych (nie licząc grypy) była nowa propozycja wyżej wspomnianego autora o tytule "Miłość oraz inne dysonanse". Zapytasz, co z Marilyn? Marilyn czeka na półce do dokończenia-czas nadejdzie odpowiedni.

Wracając do tematu muszę, a raczej chcę powiedzieć, że złożoność emocji wzbudzanych słowem J. L.W w pełnej subtelności i zmysłowości i  opatrzonej naukowymi ( z racji wykształcenia i doświadczenia zawodowego autora), ale jakże wysublimowanymi opisami, książce napisanej wspólnie z rosyjską pisarką Iradą Wownenko jest zachwycająca! Każdy z nas jest zlepkiem doświadczeń, wychowania i dokonanych wyborów, mniej lub bardziej dramatycznych. Wiśniewski potrafi w bezprecedensowy sposób przedstawić czytelnikowi jasno i zachęcająco, najbardziej znaczące przeżycia bohaterów mimo tkwiącego w nich niejednokrotnie bólu i cierpienia. Zabiera mnie na wycieczkę emocjonalnym rollercoasterem sprawiając, że na jednej stronie znajdę coś co wywoła moje łzy, a za chwilę szczery uśmiech. Co jeszcze ją wyróżnia? Pisana z dwóch perspektyw. O dwóch różnych skomplikowanych losach. O kobiecie i mężczyźnie- niespełnionych. Anna i Struna. Czy można chcieć więcej? Z każdym rozdziałem, częścią powieści wzrasta moja ciekawość i napięcie, bo przewidywalności temu autorowi zarzucić nie można. Na świeżo dzielę się z Wami swoją reakcją na  "Miłość.." mimo, że jeszcze tej czytelniczej przygody nie zakończyłam.  Dozuję sobie tą przyjemność (takie małe postanowienie noworoczne). Zawsze było tak, że oderwać się od książki, było nie sposób. I zamykać przeczytaną książkę zdarzyło mi się po kilku godzinach. Teraz przedłużam te doznania, bo przecież i palacz nie wypala całej paczki papierosów na raz;) Opowiadać fabułę? Nie chcę i zamiast tego oferuję Tobie niewielki fragment.

"W Pankow Sven jest chodzącym na nogach dowodem a to, że można być wariatem i jednocześnie geniuszem. I oprócz tego godnym szacunku, prawym człowiekiem. Dzięki Svenovi, i tylko dzięki niemu, niektórzy w Pankow potrafią swoim żonom, siostrom, braciom, dzieciom, rodzicom, przyjaciołom spojrzeć prosto w oczy, wyzbyć się upokarzającego wstydu i powiedzieć: "tak, jestem w psychiatryki, tak mi się przydażyło, ale jest tutaj także Sven..."..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz