Poniedziałki to moje ulubione dni! Wiem, wiem dosyć niepopularne. Nawet
chętnie wstałam i praktykowałam jogę , by ” efekt poniedziałku” możliwie
wydłużyć. Zresztą nie tylko w tym przejawia się mój indywidualizm, ale ja nie o
tym..
Po bardzo emocjonującej ostatniej lekturze, przyszedł czas na uduchowienie.
„Księga kobiet” Osho to pewnego rodzaju katharsis.
Dodaje potencjału, żeby być otwartym,
pogodzonym ze sobą i wprowadzać miłość w swoje działanie. Chciałoby się
powiedzieć banały. Jednak patrząc na otoczenie, konsumpcjonizm i pogoń za tym
„by mieć” a brak zadowolenia „co mam” wcale to nie takie oczywiste.
Era kultu Iphona i pozycji człowieka „have” trwa. Jednocześnie coraz częściej brakuje nam ciepła, czułości i zrozumienia. Chwilami nie pamiętamy nawet jakie to wzbudza w nas emocje i jak jest niezbędne. Nie myślcie tylko, że mój dzisiejszy wpis to efekt czytelnika-nie. Ostatni czas obfitował w tzw. przytarcie mi nosa. Otworzyłam się na pewne doświadczenia, relacje. Weszłam w pewien dialog ze sobą i przypływ energii oraz buzujące endorfiny mnie zaskoczyły.
Era kultu Iphona i pozycji człowieka „have” trwa. Jednocześnie coraz częściej brakuje nam ciepła, czułości i zrozumienia. Chwilami nie pamiętamy nawet jakie to wzbudza w nas emocje i jak jest niezbędne. Nie myślcie tylko, że mój dzisiejszy wpis to efekt czytelnika-nie. Ostatni czas obfitował w tzw. przytarcie mi nosa. Otworzyłam się na pewne doświadczenia, relacje. Weszłam w pewien dialog ze sobą i przypływ energii oraz buzujące endorfiny mnie zaskoczyły.
Jak twierdzi Osho poczuć miłość i spełnienie, można wtedy kiedy zacznie
się miłować siebie i wszystkich dookoła. Odczuwanie miłości będzie
nieporównywalnie większe i napełni nas wolnością. ” Miłość powinna być jak
oddech. Miłość powinna być twoją wewnętrzną istotą,stale obecną jakością.
Gdziekolwiek przebywasz, z kimkolwiek się stykasz, a nawet wówczas, kiedy
jesteś sam-miłość powinna z Ciebie wypływać.”
Swego czasu usłyszałam „Gdybyś żyła w średniowieczu, zdecydowanie zostałabyś spalona na stosie za Twoją wiedzę i świadomość”. Przyznacie, że dość ciekawa
opinia. Dlaczego wracam do niej dziś? W „Księdze kobiet” jest fragment o
wiedźmach. O tym jak chrześcijanie obawiając się rosnącej wiedzy kobiet,
umacniania ich pozycji wymyślili sposób na poskromienie mądrych kobiet. Wiedźma
pochodzi od słowa „wiedza” i wcale nie
oznacza czarnych mocy. Oznacza mądrą, aczkolwiek niewygodna kobietę. Co zatem z
nimi zrobić? Poddawać torturom do czasu, kiedy przyzna się do stosunków
seksualnych z diabłem ( co za abstrakcja!!!) uznać za winną i spalić na stosie.
Jakie były konsekwencje? Która z nas chciała by cierpieć i być zgładzona? Dobry
sposób na poskromienie siły kobiet przyznacie?
Rola kobiety. Siła kobiecości. Możliwości seksualne. To wszystko przybliży
Ci mistyk-Osho. Książka zdecydowanie nie tylko dla kobiet. Warto ją mieć i
wracać do niej. Jestem przekonana, że to kolejna z obowiązkowych pozycji
czytelniczych.
Dajcie sobie chwilę na uwolnienie myśli…
... chyba kiedyś po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNękanie wiedźm, heh, jak dla mnie to sposób na pozbycie się konkurencji. A co do spółkowania z diabłem to widać, że już w średniowieczu mieli rozwinięte fantazje seksualne. Faceci wymyślili też próbę na sprawdzenie czy kobieta jest wiedźmą. Wrzucali do wody (w tamtych czasach mało ludzi umiało pływać), jeśli utonęła to nie wiedźma, jeśli pływała to szatańska moc ją wspierała i można ją było przesłuchiwać przy pomocy tortur. Co za piękne czasy dla zboczeńców i sadystów :)
OdpowiedzUsuń